„W designie jest miejsce zarówno na eksplorację, jak i racjonalną i pragmatyczną produkcję”. Wywiad z Mają Ganszyniec

O różnych podejściach projektowych, przepisie na sukces i znaczeniu konkursów w pracy projektantów i projektantek rozmawiamy z Mają Ganszyniec, jurorką w tegorocznej edycji konkursu make me! organizowanego przez Łódź Design Festival.

 

Zofia Malicka: Lista nagród, które zdobyłaś w polskich i zagranicznych konkursach, jest imponująca. Co daje udział w konkursach?

 

Maja Ganszyniec: W zależności od etapu rozwoju zawodowego konkursy znaczą coś innego. Trzeba pamiętać, że konkurs to subiektywny fragment rzeczywistości, obszar, który jest trudny do jednoznacznej oceny. W początkowym stadium rozwoju zawodowego konkursy dodają pewności siebie i pozwalają umocnić się w przekonaniu, że to, co się robi, ma sens – jest dobrze odbierane, zauważane, trafia do odbiorców. To bardzo ważne, bo twórca i użytkownik to nierozłączna para, jedna rola bez drugiej nie ma prawa bytu. Potwierdzenie przez grono ekspertów czy bardziej doświadczonych osób wartości tego, co się tworzy, jest bardzo istotne. Pamiętajmy jednak, że konkurs jest też specyficznym kontekstem, właściwszym do określenia intelektualnej, a nie materialnej wartości projektu.

 

Z.M.: Czy myślisz, że aspekt promocji w mediach, który często wynika z udziału w konkursie, ma duży wpływ na rozwój kariery młodego projektanta? Czy dzięki zdobytym nagrodom i wyróżnieniom łatwiej się przebić nie tylko w Polsce, ale też na świecie?

 

M.G.: To jest ten paradoks, że nagrody dostaje się za wartościowe projekty i dzięki nagrodom można kontynuować tworzenie sensownych rzeczy, bo zwiększa się wiarygodność. Z punktu widzenia moich klientów inwestycja w projekt jest ogromnym przedsięwzięciem dla organizacji, zawsze obarczonym ryzykiem. Balansując ryzyko biznesowe, firma na pewno chętniej sięga po nazwiska, które mają dorobek. Dzięki temu niweluje ryzyko utraty pieniędzy i czasu, przede wszystkim na rozwój, który się np. nie uda ze względu na brak doświadczenia projektanta. Z drugiej strony, przecież projektanci muszą gdzieś te swoje pierwsze, magiczne wdrożenia zrobić, żeby się nauczyć i udowodnić, że to jest właściwie wybrany zawód w życiu. Zanim uzbiera się dorobek mija kilka dobrych lat i to, co można robić, to brać udział w konkursach i publikować, ale też wybierać takie konkursy i media, które będą trafiały do potencjalnych klientów. Wiadomo, że bardzo eksperymentalny projekt związany z nowym materiałem, który jest absolutnie niewdrażalny i nieprodukowalny, nie uwiarygadnia projektanta w oczach zarządu firmy masowo produkującej np. krzesła. Jak wszystko jest to kwestia indywidualnego pomysłu na siebie i kierunku, jaki młody twórca zdecyduje się obrać. Im więcej rzeczy w danej dziedzinie czy z danego obszaru wypuścimy w świat, tym z tego właśnie kawałka świata wróci do nas informacja zwrotna. Ważne jest więc, co wysyłamy na konkurs, bo jeśli wygramy, z tym będziemy kojarzeni.

 

Z.M.: Czy w związku z tym konkurs może umieścić projektanta w szufladce?

 

M.G.: Jeśli ktoś ma w portfolio pięć krzeseł, to producent prędzej się skontaktuje z nim niż z projektantem, który zajmuje się konceptualnym wykorzystaniem alg morskich. Na szczęście jest miejsce w środowisku zawodowym na każdy z tych obszarów, na różne kierunki i różne podejście – czyli zarówno na eksplorację, jak i na racjonalną i pragmatyczna produkcję. Ważne jest, abyśmy w ogólnym dyskursie w naszym środowisku zadbali o to, żeby było miejsce na jedne i drugie działania. Dlatego startując w konkursach trzeba zadać sobie pytanie, co się chce dalej robić – czy poświęcić badaniom i eksploracji, czy zawodowi projektantki lub projektanta wzornictwa – to są dwie zupełnie inne ścieżki. Jedna jest bardziej naukowa, a druga pragmatyczna, techniczna, technologiczna.

 

Z.M.: Czy to, że nie zostałaś zaszufladkowana, wynika z Twojej chęci eksploracji i rozwoju?

 

M.G.: Działam szeroko, ale na jasno określonym polu. W 95% pracuję z firmami, które operują na rynku materiałów i produktów do wykończenia i wyposażenia wnętrz. W ramach tego obszaru świadomie zdecydowałam nie specjalizować się w danych produktach. Szybko się nudzę, więc praca z różnymi markami jest dla mnie odświeżająca i rozwijająca – uczę się nowych technologii i materiałów, to mnie cieszy i karmi. W takim trybie pracy absolutnie konieczne jest partnerstwo z technologami. To technolog ma wiedzę specjalistyczną o procesie produkcyjnym danego materiału, a ja uczestniczę w tym procesie wkładając inny zakres wiedzy eksperckiej. Są projektanci, którzy skupiają się na jednym materiale i w zasadzie mają głęboką wiedzę technologiczną. Oni też tworzą różnorodne projekty, ale w ramach konkretnego rynku. Świadomie już na etapie studiów wybrałam niepokazywanie projektów eksperymentalnych, bo wiedziałam, że chcę się związać z rynkiem produkcyjnym. Dyplom konstruowałam tak, żeby projekty były zrozumiałe dla moich potencjalnych klientów. To była bardzo  zdroworozsądkowa i – jak widać – skuteczna strategia.

Maja Ganszyniec, Łódź Design Festival 2020 / fot. Oświecony

Z.M.: Czy czujesz dużą odpowiedzialność będąc jurorką w konkursie?

 

M.G.: Na szczęście nie jestem wyrocznią i nie jestem jedyna – z punktu widzenia jurora to najtrudniejsze i zarazem najciekawsze, bo to jest wybór całego grona, który odbywa się w bardzo specyficznych warunkach. To, jak wypadnie dana praca, zależy od poziomu innych, konkurencyjnych projektów. Kiedy poziom zgłoszeń nie jest najwyższy, raczej od początku wiadomo, która praca jest najlepsza i nie ma wtedy dyskusji. Zdarzają się jednak konkursy, w których jest tyle wspaniałych prac, że chciałoby się nagrodzić wszystkie, a tak się niestety nie da. W takich warunkach nawet bardzo dobre prace przepadają, bo trzeba skrupulatnie i rzetelnie podejść do kryteriów i kontekstu, aby wyłonić zwycięzcę. Liczy się też jakość zgłoszenia – świetne przedstawiony projekt, z dobrymi zdjęciami i opisem jest w stanie przyćmić inny – lepszy, ale mniej atrakcyjnie zaprezentowany. To jest ta parszywość konkursów. Z tego względu początkujący projektanci nie powinni się przejmować niepowodzeniem w konkursie, bo na decyzję jurorów wpływa specyficzny układ różnych zmiennych, łącznie z umiejętnościami członków jury do przekonania innych do swojego zdania. Obrady nie są spotkaniem znudzonych ekspertów, którzy bez zaangażowania przeglądają projekty, wręcz przeciwnie – niekiedy trwają wiele godzin, a dyskusje są tak gorące, że niemal dochodzi do rękoczynów.

 

Z.M.: Na pewno wiele osób jeszcze nie zdecydowało, czy wysłać zgłoszenie na tegoroczną edycję konkursu make me!, odbywającego się w ramach Łódź Design Festival. Czy masz dla nich jakąś radę, zachętę?

 

M.G.: Zawsze namawiam do tworzenia rzeczy w jak największej zgodności z własną wrażliwością, potrzebami, pomysłami i z własnymi celami. Jeżeli pojawia się konkurs, który jest właściwym kontekstem dla danego projektu, to jak najbardziej wysyłać. make me! to konkurs, w którym liczy się świeże spojrzenie na przyszłość. Na pewno mają w nim szansę projekty, które są eksperymentalne. Z tego względu jest skierowany raczej do młodych twórców, którzy mają bardzo badawcze, konceptualne podejście do projektowania i mają przestrzeń – często na uczelniach – na eksperymenty. W make me! oceniamy myśl, która stoi za projektem, a niekoniecznie jego formę, chociaż ona jest oczywiście również bardzo ważna. To zdecydowanie wyróżnia ten konkurs od innych.

 


 

Maja Ganszyniec  jest projektantką z kompleksowym podejściem do procesu projektowania. Urodzona na Śląsku, studiowała architekturę wnętrz na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, a następnie ukończyła studia projektowe na Royal College of Art w Londynie w 2008 roku. W 2013 roku założyła Studio Ganszyniec, skupiając się na obiektach zorientowanych na człowieka i przyjaznych naturze. W swojej praktyce łączy projektowanie, które jest zarówno wizjonerskie, jak i odpowiedzialne – zawsze szuka nowych możliwości w granicach myślenia strategicznego. Przez ostatnią dekadę współpracowała z markami takimi jak IKEA, DUKA, Comforty czy Noti. Jest wielokrotną laureatką plebiscytu must have na najlepszy polski design organizowanego przez Łódź Design Festival. W 2017 roku polski Instytut Wzornictwa Przemysłowego przyznał jej tytuł Projektanta Roku. W 2020 roku została powołana na stanowisko dyrektora kreatywnego Profim – wiodącego producenta mebli biurowych w Polsce i jednej z marek skandynawskiej grupy Flokk. Jest także właścicielką i założycielką niezależnej marki meblowej Nurt.

Międzynarodowy konkurs wzorniczy make me! organizowany przez Łódź Design Festival to jedno z najbardziej pionierskich wydarzeń w Europie powstałych dla projektantów i projektantek stawiających pierwsze kroki w karierze zawodowej. Zgłoszenia do 16. edycji konkursu wysyłać można już tylko do 22.03.2023. Zwycięzcy zostaną przedstawieni w czasie ceremonii finałowej podczas tegorocznego Łódź Design Festival. Pula nagród wynosi 50 tys. zł!

Więcej informacji o konkursie

Organizacja Łódź Design Festival 2023 jest możliwa dzięki wsparciu Łódzkiego Centrum Wydarzeń oraz Miasta Łódź. ŁDF dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.