en

„Zachowaj spokój” – wywiad z Joanną Jurgą

Z Joanną Jurgą, wykładowyczynią i specjalistką projektowania dedykowanego poczuciu bezpieczeństwa w przestrzeni, rozmawia Michał Piernikowski, dyrektor Łódź Design Festival.

 

 

Michał Piernikowski: Joanno, zacznę od tego, że znamy się od dość dawna, już od kilku lat na festiwalu prezentujemy różne twoje projekty, bo specjalizujesz się w działaniach, które są dla nas niezwykle ważne. Zaryzykuję stwierdzenie, że zajmujesz się tematami, które odpowiadają na wyzwania dotyczące coraz szybciej zmieniającej się rzeczywistości kulturowo-społecznej. W tym roku zaprosiliśmy cię na festiwal, bo wiemy, że szykujesz coś specjalnego, projekt wyjątkowy – Matrice: zrelaksuj się. Skąd pomysł, skąd potrzeba stworzenia tego projektu?

 

Joanna Jurga: Zawodowo dojrzałam do tego, żeby móc powiedzieć, że zajmuję się projektowaniem doświadczeń. Podstawą do projektowania doświadczeń jest obserwowanie zmiany. Tak, jak uczę, tak sama projektuję. Uważam, że zadaniem projektantów jest obserwacja i wyłapywanie tych momentów, w których świat się zmienia, zmieniają się kultura i społeczeństwo. To, w jaki sposób żyjemy, zaczyna być coraz bardziej odległe od tego, do jakiego sposobu życia zostaliśmy stworzeni, zaprogramowani, do którego wyewoluowaliśmy. Nasze postrzeganie zmysłowe, czyli to, w jaki sposób odbieramy rzeczywistość, jest nieprawdopodobnie zaburzone. Prowadząc wszelakie badania i coraz głębiej wchodząc w ten temat, doszłam do projektu Matrice, który jest tak naprawdę kropką nad i mojej pracy doktorskiej o tym samym tytule. 

 

MP: Matrice, czyli miejsce, w którym można, no właśnie? Idealnie się zrelaksować, odciąć od świata zewnętrznego, czy jednak coś więcej? 

 

JJ: Mój projekt pozwala na to, żeby odetchnąć. Można to nazwać medytacją, można kontemplacją, można wyłączeniem się. Zależało mi na stworzeniu przestrzeni, która daje nam, a właściwie naszym zmysłom, niezależnie od udziału woli, możliwość pełnego wyciszenia się i relaksu. Jest optymalnym doborem doświadczeń zmysłowych, dzięki którym nasze ciało odpoczywa. Wchodząc tam, z automatu wszystkie bodźce zmysłowe powodują, że nasza skrzynia biegów wrzuca na luz. Przebadałam w bardzo różnych warunkach, jakie trzeba zastosować parametry, żeby człowiek mógł na taki luz wrzucić, ponieważ na co dzień jesteśmy niezwykle przebodźcowani. Osiemdziesiąt procent bodźców odbieramy za pomocą zmysłu wzroku, patrząc w ekrany, będąc bombardowani informacjami, których w jednym dniu przyjmujemy więcej, niż ludzie kilkadziesiąt lat temu w ciągu miesiąca. 

 

MP: Odcięliśmy się od pozostałych zmysłów?

 

JJ: Dotyk jest podstawowym zmysłem, za pomocą którego odbieramy świat w momencie narodzin. Obecnie się go boimy, coraz częściej komunikujemy się z ludźmi już nie poprzez kontakt fizyczny ale zimny ekran naszych smartfonów. Coraz bardziej sterylizujemy środowisko zapachowo, smakowo i w pewnym stopniu dźwiękowo, ponieważ te dźwięki bardzo separujemy, a żyjemy w nieustającym hałasie. Badam nasz zmysłowy odbiór rzeczywistości jako projektanta, ale przy projekcie Martice wszystkie swoje koncepcje i wnioski konsultowałam ze specjalistami z dziedziny neurologii i psychiatrii. Dzięki badaniom w bardzo różnych przestrzeniach (w tym w Habitacie Lunares, w którym symuluje się misje kosmiczne) oraz nieustającej obserwacji jak żyją i gdzie odpoczywają ludzie różnych kultur i na różnych szerokościach geograficznych doszłam do tego, jakie bodźce powodują, że nasze ciało automatycznie się wyluzowuje. Na potrzeby festiwalu postanowiłam stworzyć dokładnie taką przestrzeń, w której możemy nie tylko oglądać design albo o nim czytać, ale przede wszystkim doświadczyć jego działania. Nie gapimy się, nie czytamy, tylko idziemy czegoś doświadczyć. 

 

MP: Relaksu? 

 

JJ: Wszystkie rzeczy, które tam się wydarzą, będą po to, żeby nam po prostu zrobiło się dobrze. Ci, którzy będą chcieli pomedytować, będą mieli instrukcję, jak zrobić proste ćwiczenia oddechowe. Ci, którzy będą chcieli popatrzeć na piękne wizualizacje, będą to mieli zaserwowane na takim poziomie bodźców, żeby mózg im przestał kipieć przez uszy z przemęczenia.

Martyna Ochojska. Astronauta, bezpieczny

Martyna Ochojska. Astronauta, stres

MP: Zastanawiam się, czy tak naprawdę do tego, o czym mówisz, potrzebujemy projektować specjalną usługę. Czy nie jest tak, że troszkę przesadzamy. Czy rzeczywiście istnieje potrzeba, żeby do zrelaksowania się, do tego, żebyśmy wyluzowali, zamiast przejść się na spacer, potrzebujemy specjalnych pomieszczeń?

 

JJ: Wszystkie wnioski, do których doszłam, wskazują, że powinniśmy iść tropem Skandynawii i Japonii, czyli zacząć wypisywać spacer na receptę. Problem w tym, że współcześni ludzie nie lubią robić prostych rzeczy. Kiedy lekarz mówi człowiekowi, żeby kupił psa i z nim chodził na spacer w celu obniżenia stresu, ten jest zdziwiony, że nie przepisano mu psychotropów. Wierzymy w tabletki, w rzeczy, które możemy pomacać, zobaczyć, bo tak zostaliśmy społecznie i kulturowo sformatowani. Każdy z elementów, które będą w tej przestrzeni skomasowane, można zrobić u siebie w domu czy w biurze, żeby było nam zwyczajnie lepiej w codziennym życiu. To są bardzo proste rzeczy. To przygaszenie światła, wyciszenie dźwięku w telefonie, używanie aromaterapii. Zwrócenie uwagi na zapach krojonej pomarańczy, rozłożenie skórek na kaloryferach. To bardzo drobne zabiegi, które możemy wprowadzić do swojego życie, i które często znamy od wieków. One są naprawdę analogowe. 

 

MP: Czyli to nie jest żaden hi-tech, nie dokonaliśmy odkrycia, które pozwoliło stworzyć nowe rozwiązanie, to raczej świat zewnętrzny “zmusza” nas do wprowadzenia takich rozwiązań na co dzień, bo one są już stosowane w specjalnych środowiskach i sytuacjach.

 

JJ: Dokładnie tak, bo z jednej strony nasze badania przyczyniły się do tego, że astronauci na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, korzystają z Headspace, czyli aplikacji do medytacji. Przekonaliśmy różnych ludzi do tego, że ćwiczenia oddechowe pomagają i nie jest to new age, a rozwiązania bardzo praktyczne i skuteczne w nietypowych i obciążających naszą psychikę sytuacjach. Takie działania są potrzebne również na co dzień i to jest w pewien sposób powrót do korzeni. Jeżeli spojrzymy na którąkolwiek z dawnych kultur, to zobaczymy, że ci ludzie wystawiali twarz do słońca, umieli świadomie oddychać. To nie jest rocket science. Mam takie poczucie, o czym piszę we wstępie do mojej pracy doktorskiej, że zebrałam pewną mądrość ludową i nadałam jej kształt pasujący do XXI wieku. Gdyby nie ci wszyscy ludzie przede mną, to nie byłabym tu, gdzie jestem. Mówię o tym w kontekście wytycznych projektowych, które każdy projektant czy architekt powinien brać po uwagę. Że obiekt, który wypuszczamy na rynek, może być miły w dotyku, ciepły, w odpowiednim kolorze. Teoretycznie wszyscy moi studenci czy koledzy po fachu to wiedzą. Tylko że bardzo często o tym zapominamy. Tak jak w przypadku smartfonów, specjaliści od marketingu chcą aby wyglądał pięknie na billboardzie, a to, że jest śliski i wypada z ręki, to już nie jest istotne, ważne, że się błyszczy i się dobrze sprzedaje. 

 

MP: Przewaga bodźców wzrokowych we współczesnym świecie.

 

JJ: Osiemdziesiąt procent! Jakiś absurd.

 

MP: OK, czyli wiemy, że jest na takie działania zapotrzebowanie specjalistyczne, ale i na co dzień coraz więcej osób ma problemy z wyciszeniem, koncentracją, wydajnym odpoczywaniem. Wydaje mi się, że obecnie firmy powinny być zainteresowane wdrożeniem usługi MATRICE, bo może ona być ciekawym narzędziem wspierającym rekrutację, ale również zwiększającym dobrostan, a więc i wydajność pracowników. Tworzy przestrzeń, która w miejscu pracy, a więc w przestrzeni stresogennej, daje poczucie  bezpieczeństwa. Daje szansę na stworzenie tam pewnego rytuału, który służy jednocześnie efektywności i dobrostanowi, a to rzeczy szczególnie istotne dla pokolenia Milenialsów.

 

JJ: Absolutnie tak jest, choć jestem bardzo przeciwna udomowianiu biurowców. Idei, że firma ma być drugim domem, z miejscem do leżakowania, do jogi i całej reszty, mówię nie. Właśnie ze względu na to, że ludzie powinni mieć aktywności na zewnątrz, żeby zachować work-life balance. Jednak nie jesteśmy Danią, która ma sześciogodzinny cykl pracy i gdzie pracownika pyta się, czy jest zestresowany. Żyjemy w bardzo specyficznej kulturze, ludzi w kraju na dorobku, jesteśmy dokładnie na drugim biegunie. Współpracując z firmami wiem, że ludziom takich przestrzeni brakuje. Co jest ciekawe, ludzie zamykają się w toalecie, jak jest im źle. Jedyne miejsce, w którym mają poczucie prywatności, gdzie nie są podglądani, nagrywani i monitorowani, to za przeproszeniem kibel. Dla większości zestresowanych pracowników dużych korporacji nie ma nic gorszego, niż kartka informująca o awarii toalety. Nie dlatego, że mają potrzeby fizjologiczne. Ludzie w toaletach krzyczą i płaczą.

Martyna Ochojska. Dotyk

Martyna Ochojska. Medytacja

Martyna Ochojska. Medytacja

MP: To jedyne miejsce, w którym mogą okazać słabość. 

 

JJ: W moich badaniach okazało się, że w Warszawie najwyższe spożycie alkoholu do godz. 11 odnotowuje się w Mordorze, gdzie ilość sprzedanych małpek w sklepach jest większa rano, niż wieczorem. Ludzie, żeby w ogóle wejść w środowisko pracy, muszą się znieczulić. To przerażające, ale z punktu widzenia projektu Martice pokazuje, jak bardzo potrzebujemy w biurach przestrzeni, która pomoże nam radzić sobie ze stresem. Coraz więcej korporacji zauważa, że dopiero zrelaksowany i wyspany pracownik jest pracownikiem efektywnym. Kiedy rozmawiam z firmami w tym kontekście, bardzo dużo mówię o tym, że nie chodzi o zatrzymanie pracownika w biurze na 10 godzin, tylko żeby on sobie poszedł do takiego pomieszczenia na 15 minut, na chwilę wyłączył swojego zabieganego chomika, wziął kilka wdechów, wrócił i trzy razy efektywniej niż przed chwilą mógł dokończyć w godzinę to, co zajęłoby mu resztę dnia. 

 

 

MP: To, co zaprezentujemy na festiwalu, to tak naprawdę typ idealny przestrzeni, oczywiście w wersji wciąż prototypowej, który próbuje kontrolować wszystkie możliwe aspekty związane z otoczeniem. Od dźwięku, zapachu przez temperaturę po wilgotność. Czy uważasz, że te poszczególne elementy można przenosić w inne przestrzenie, na przykład do domu?

 

JJ: Nawet nie uważam, że można, tylko trzeba. Mam za sobą kilkanaście lat pracy jako architekt wnętrz. Okazało się, że jeśli ludziom zmieni się oświetlenie i poziom nawilżenia, to oni zaczynają w swoim domu odpoczywać. Bo my w większości mamy w domach straszne żarówki oraz, szczególnie zimą, super sucho. Zmienienie tylko tych dwóch parametrów powoduje, że ludzie czują się wyspani, są bardziej efektywni, milsi. Wzrost serotoniny naprawdę robi wszystkim dobrze, nie tylko im samym. Jestem głęboko przekonana, że zaaplikowanie w życiu codziennym, czy to systemowo przez pracodawcę, czy samodzielnie we własnym domu, chociaż jednego elementu, podniesie jakość życia. Po prostu.

 

MP: W przestrzeni Matrice nie będzie możliwości korzystania z telefonu.

 

JJ: Robię to z dużą premedytacją, chcę chociaż na chwilę wyłączyć ludzi z sieci. Wiem, że jeśli nie zrobimy tego systemowo, tylko powiesimy kartkę “zakaz używania telefonów”, to nic z tego nie wyniknie. Ludzie mają ogromny strach przed niebyciem w sieci. Świadome wpuszczanie ich w to środowisko, gdzie przez chwilę nie muszą informować, gdzie są, żeby czuć się zauważeni, ma im dać możliwość ulgi. Grupa 15-40 lat ma ogromną potrzebę przeglądania, co robią inni i pokazywania, co oni sami robią i myślą. Czujemy się do tego w pewien sposób zobligowani. Żeby odpocząć, musimy przez chwilę przestać się zastanawiać, jak my oceniamy i jak nas oceniają. W tej przestrzeni nie będzie możliwości, żeby puścić na świeżo zdjęcie z podpisem ha, właśnie odpoczywam. Wiadomo, że większość ludzi wyjdzie i to zrobi, bo to już zupełnie naturalne i nawykowe, ale przynajmniej będzie ten moment zastanowienia, o kurczę, rzeczywiście nie działa. Wiemy, że wszyscy to będa sprawdzać, ale zdanie sobie sprawy, że mam 20 minut sesji, podczas których nie muszę pokazywać się w sieci i zastanawiać, jaki hasztag do tego dołożyć, sprawi że jednak zamknę oczy i na chwilę się wyłączę. 

 

MP: Jako socjolog z wykształcenia głęboko wierzę, że jako jednostki niespecjalnie wiemy, co jest dla nas dobre. To projekt przełomowy również pod tym względem. Pokazujący ludziom, że nie do końca wiedzą, co dla nich jest najlepsze. 

 

JJ: Bardzo dużo rzeczy przyjmujemy jako zastane. Tak jest od wieków, miesięcy czy dni, więc tak jest dobrze. Bardzo mało ludzi ma w sobie takiego Kolumba, który usiądzie i powie hmm, ciekawe, co jest po drugiej stronie. Co się stanie, kiedy wyjdę z domu bez butów, ubiorę sweter na drugą stronę albo wyłączę dzisiaj telefon. Tracimy tą ciekawość, mamy ją jako dzieci, które szukają nieoczywistych rozwiązań, bo nie są nauczone tych oczywistych. Słynny przykład spinacza, dla którego dzieci przed pójściem do szkoły znajdują 70 zastosowań, a w podstawówce już tylko trzy. 

 

MP: Z czasem nasiąkamy kulturą, z której się wywodzimy.

 

JJ: Jesteśmy z wiekiem coraz bardziej przekonani do rzeczy, wśród których wyrośliśmy. Mamy coraz mniejszą łatwość w próbowaniu czegoś nowego. Rolą projektantów jest w taki miękki sposób zachęcanie ludzi do próbowania nowych rzeczy, projektowanie zmiany. Skłanianie ich do spróbowania czegoś, czego sami by nie wybrali. Design doświadczalny, design skupiony na ludziach jest w tym kontekście ważny. 

 

MP: Przez lata projektowaliśmy po to, żeby ułatwiać sobie życie, teraz świadomie doceniamy to, że czasami nie ma rozwoju bez utrudniania. Bez stawiania przed sobą wyzwań. Na koniec trochę smutna refleksja. Przybywa projektów, które są dla mnie projektowaniem z rezygnacji. Już wiemy, że nie uda nam się spędzić tyle czasu w lesie i w jakiś sposób musimy się wspierać tymi protezami. W ten sposób pomagać sobie w przetrwaniu.

 

JJ: Matrice to na pewno rodzaj protezy, nie chcę się przed tym bronić. Oczywiście chciałabym zrobić wielką kampanię społeczną i mówić wszystkim chodźmy do lasu. Jestem zakochana w dzikiej przyrodzie, dla mnie kontakt z błotem, brudem, spaniem na powietrzu w hotelu miliongwiazdkowym, zapachem ogniska to najpiękniejsze doświadczenia. Byłam przekonana, że inni ludzie też tak mają. Zderzyłam się jednak z sytuacją, kiedy okazało się, że ludzie się tej przyrody boją. Las ich przeraża. Niedawno prowadziłam warsztat medytacyjny, gdzie dziewczyna powiedziała, że boi się z nami iść do lasu, bo zaatakują nas wilki. Byliśmy na Warmii, trzydzieści kilometrów od Olsztyna. Zaczęłam się zastanawiać, skąd jej się to uroiło, ktoś musiał jej ten lęk sprzedać. Chciałabym żyć w świecie idealnym, gdzie dzieci w szkołach tak jak w Skandynawii uczy się, że przyroda jest super, a zamiast różnicy między mitozą, a mejozą dowiadują się, jak rozpalić ognisko w lesie i go przy tym nie spalić, albo które grzyby są jadalne. Myślę, że wówczas byłoby nam łatwiej radzić sobie nie tylko ze stresem ale i z życiem. 

 

MP: Ale dla wielu z nas środowiskiem naturalnym jest miasto. 

 

JJ: Kiedy nie możemy komuś dać recepty na spacer z psem po lesie, to dajmy mu protezę, która będzie takim miejscem “pomiędzy”. Nie mogę wziąć młotka i walić ludzi po głowie mówiąc, że mamy obłędną naturę, żeby pobrudzili się ziemią i wykąpali w zimnym Bałtyku. Trzeba stworzyć jakiś język komunikacji. Zawód projektanta jest trochę o tworzeniu pomostów, odeszliśmy już tak daleko od naszego wyjściowego środowiska, że stworzenie pomostu, który pozwoli tam powrócić, ale nie przez rewolucję, tylko przez ewolucję daje szansę na realną zmianę stosunku do natury. Jeśli wsadzimy wszystkich na noc do lasu, to połowa wyjdzie z niego z traumą. Nam chodzi o zrelaksowanie, a nie straumatyzowanie. Ewolucyjnie doszliśmy do tego, że super bezpiecznie czujemy się na oświetlonych ulicach, w naszych ciepłych domach. Dlatego również ewolucyjnie, małymi krokami, spróbujmy do tej natury wrócić. 

 

MP: Rola projektanta polega na tym, żeby patrzeć trzeźwo. Mam wrażenie, że zbyt często projektujemy nostalgicznie albo wypierając to, co dzieje się dookoła. Albo, co chyba najgorsze, projektujemy na bardzo odległy czas, na lepsze czasy, które kiedyś nadejdą.

 

JJ: Tylko nie będzie lepszych czasów.

 

MP: Dokładnie. Musimy zauważyć, czego brakuje tu i teraz.

 

JJ: My zawsze projektujemy dla przyszłości, bo zanim produkt zostanie wdrożony, to już jest przyszłość. Ale projektujmy dla tej przyszłości w perspektywie roku, dwóch, a nie dziesięciu lat. Realne zmiany zachodzą tu i teraz. A nie tam i potem.


Autorka kolaży to Martyna Ochojska / instagram.com/martyna.ochojska

 

Link do internetowego wydania kwietniowego numer magazynu BIZNES meble.pl, w którym ukazała się rozmowa.

 

Partnerem aranżacji wystawy Matrice na ŁDF2020 jest Paged Pisz sp. z o.o